Myśląc o włóczkach, można mieć wrażenie, że przydałby się osobny mit założycielski, dotyczący każdej z nich. W sensie każdego włókna, z którego są robione przędze. Mógłby powstać mit na temat włóczki akrylowej, wełnianej, bawełnianej, z wiskozy itp. Tak, żebyśmy wiedzieli, jakie było źródło powstania poszczególnych włókien, jakie temu towarzyszyły procesy. Co jest w miarę obiektywną opowieścią o nich, a co jedynie interpretacją, czymś, co w następstwie lat, przylgnęło do nich na zawsze, ale niekoniecznie związane jest z samą genezą ich powstania. Po co to wszystko. Chyba po to, żeby mieć jakiś odpowiednik świętych tekstów, do których można się w każdej chwili odwołać.
Przykładem jest włóczka akrylowa, o której pisze się, mówi, a nawet plotkuje na wiele sposobów. I w sumie, gdzie się przyłoży ucho, tam usłyszy się co innego. Wiadomo i tego chyba nikt nie zaneguje – przędza ta na pierwszy rzut oka wygląda jak wełna. Gdybyśmy jej przyglądali się z daleka, a nawet z bliska, mając w ręce sweter lub czapkę – niekoniecznie zgadlibyśmy – czy jest to naturalny wyrób, czy sztuczny. Zatem, tworząc mit o tej przędzy, można by ją w ten sposób opisać, że jest młodszą siostrą, bratem naturalnej wełny. Powiedzmy – człowiek spojrzał na wełnę, pozazdrościł jej wyglądu, jej właściwościom i postanowił stworzyć jej odpowiednik. I tak powstała akryl. Dzień pierwszy.
Trwałe kolory
Potem już sprawy nie wyglądałyby tak łatwo. Bo sam pomysł, intencja, że człowiek chciał, aby i on, sam, potrafił wytworzyć odpowiednik wełny, nie musi kończyć się szczęśliwie. Bo jak to w mitach, kiedy powstała już włóczka akrylowa, a następnie ją porównano z naturalnymi włóknami pochodzenia zwierzęcego, okazało się, że są różnice między jednym, a drugim. Może niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale wykorzystując je w szalach, czapkach, skarpetkach itp., okazywały się nieco inne, o trochę innej charakterystyce. Odkryto, że te włókna świetnie nadają się do farbowania. Wręcz są idealne, aby powstawały z nich rozmaite i trwałe kolory.
Włóczka mieszana
Ale z drugiej strony, kiedy pojawiały się chłodniejsze dni, akryl nie sprawdzał się, jak wełna. Nie grzał tak, nie sprawiał, że człowiek czuł się w nim zabezpieczony przed chłodem. Odkrywał jednak coś innego. Że nie uczula, nie gryzie, jak typowa owcza wełna, nie wymaga też tylu zabiegów, aby utrzymać odzież z akrylu w dobrym stanie. Kiedy prał, mógł to zrobić w pralce. A wcześniej był nauczony, że wełnę tylko ręcznie. I nie wiedział co zrobić – bo z jednej strony widział plusy, a z drugiej strony – minusy. Musiał się na coś zdecydować. I wtedy zmieszał jedne i drugie włókna. I tak powstałą włóczka mieszana.